Ja z kolei od 10 lat walczyłam z tzw 'męskim zarostem'. Wszystko poszło pod lupę - hormony, stresy, cuda dziwy i wyszło, że jestem zdrowa i że to jest moja uroda. Fajnie, ale ja nie chcę tak wyglądać. Więc jak nie drzwiami to oknem - zapisałam się na depilację laserową i głupia skusiłam się na tani IPL bo był na gruponach. 1,5 roku miesiąc w miesiąc chodzenia i płacenia i laserowania. Nie róbcie tego żadnego efektu. Już byłam bliska poddania się i zakupu rocznego maszynek do golenia, ale zadzwoniła moja siostra, że oglądała reportaż w którym jasno wyjaśnili, że owszem laser pomaga, ale diodowy, który wypala, a nie IPL, który tylko osłabia. Dziewczyny, jak zobaczyłam ceny diodowego, to usiadłam - 300zł jeden zabieg na tą część ciała. Więc krakowskim targiem zaczęłam szukać po gabinetach wszystkich cen i znalazłam w Krakowie gabinet Bona Dea czy jakoś tak. W każdym miesiącu mają 'laser day', gdzie jest połowę taniej i robiłam sobie zabiegi (łącznie 5) za 150zł co dwa miesiące. Nie tyle są efekty, co po prostu włosów nie ma, a najlepsze efekty są po pierwszym zabiegu. Owszem, boli jak cholera ale serio, to nic w porównaniu ze stresem jaki się czuło przed wyjściem do ludzi z włosami na twarzy. Sorry za przydługi tekst ale nie chciałam pisać przed osiągnięciem celu. Powodzenia i odwagi