Świerzb moja historia.
Witam wszystkich cierpiących, jak również szanownych lekarzy dermatologów oraz pierwszego kontaktu. Przez pół roku męczyłem się ze świerzbem, wiem jakie to upiardliwe i wbijające w ziemię, dlatego postanowiłem podzielić się swoim doświadczeniem, ku pokrzepieniu dotkniętych tą przykrą dolegliwością oraz wyedukowaniu naszych przedstawicieli służby zdrowia.
Świerzba przywlokłem z czterogwiazdkowego hotelu, nazwy nie wymienię, bo dowodów jak zwykle w takich przypadkach brak. Cóż, gdzieniegdzie można jeszcze znaleźć informacje o tym, że świerzb, to "choroba brudnych rąk". Z moich obserwacji wynika, że to nic bardziej mylnego - to dolegliwość rozwijająca się w warunkach przesadnej higieny. Jest oczywiście zaraźliwa, ale tylko w szczególnych warunkach i na co dzień, przez tzw. podanie dłoni, trudno się nią zarazić. Ja kilka nocy z rzędu spałem w tym samym łóżku hotelowym, jak również korzystałem z okryć na łóżko, kładąc się na nich bez ubrania. To wystarczyło, abym od początku lutego, aż do dziś (lipiec) musiał walczyć z czymś, co aktywowało się w mojej skórze. Zmieniło to moje podejście do spraw higieny, nocowania w hotelach, korzystania z bielizny i wielu innych przyzwyczajeń, jak również do opinii n/t poziomu wiedzy w organizacji służby zdrowia. Pół roku ciężkiej pracy i konieczności dostosowania życia do cykli wylęgowych pajęczaków... aż wstyd, że nasza świadomość zdrowotna zawodzi w tak trywialnych kwestiach. PORAŻKA!!!
Lekarz pierwszego kontaktu stwierdził, że to uczulenie. Dermatologiem nie zawracałem sobie, w związku z tym, głowy, bo i trudno się do niego dostać. Leczyłem się sam. Octem - bo mniej swędziało. Przez 6 tygodni trwało bezustanne pasmo popraw i nawrotów. Gdy po tym okresie zaraziła się ode mnie moja żona, a potem dziecko, postanowiłem działać inaczej. Pojawiłem się w końcu u dermatologa. Diagnoza - świerzb. Przynajmniej już wiedziałem na czym stoję. Otrzymałem mega drogą maść InfectoScab 5% (angielska wersja to Lyclear), której jedna tubka wystaczyła na 2-3 krotne smarowanie, a których w sumie kupiliśmy za ok. tysiąc złotych i... ciągle było mało. Kolejne 6 tygodni, a infekcja ciągle nawracała. Zacząłem podejrzewać, że 5% Permetryny w maści to za małe stężenie. Zacząłem szukać czegoś mocniejszego. Znalazłem szampon Sora Forte 10% na wszy (do włosów na głowie). Zaczęliśmy używać szamponu, tyle że nie do końca zgodnie z przepisem stosowania, bo myliśmy w nim całe ciało. Nastąpiła poprawa. Po miesiącu żona i córka odetchnęły, pozostałem jeszcze ja. Było już dużo lepiej, ale ciągle w okresach wylęgowych, miałem kolonie nowych swędzących krost. Kolejna wizyta u dermatologa. Otrzymałem maść do zrobienia w aptece (znana pod nazwą Wilkinsona). Miała zrobić definitywny porządek. Niestety nie zrobiła, bo okazało się, że jestem uczulony na któryś ze składników i puchłem od niej. Powinienem był smarować się nią przez 3 kolejne dni, a dałem radę wytrzymać jedynie 12 godzin... stąd pewnie słaby efekt. Kolonie krost pojawiały w nowych miejscach. Swoją drogą, żeby użyć tej maści zgodnie z przepisem, trzeba wziąć kilka dni wolnego i odizolować się od otoczenia. Smierdzi potwornie, w czasie stosowania i jeszcze długo po tym:( Wszystko trzeba potem wyrzucić.
Dochodzimy do puenty. Gdy wszystko zawiodło, pozostał jeszcze kochany internet:) Ktoś z internautów pisał, że pomogła mu gorąca kąpiel z dodatkiem soli. Zacząłem więc stosować taką kąpiel. 2 kg soli + 0,5 litra ocu na wannę gorącej wody (40+ stopni). Mnie taka woda parzy i jak się okazało świerzba też. Zajęło mi to ok. kolejny miesiąc, bo leczenie tej dolegliwości jest potwornie czasochłonne, ale na dziś nie mam nowych krostek. Jeszcze obserwuję skórę i co jakiś czas prewencyjnie biorę gorące kąpiele, jak pisałem wyżej. Słuchajcie, to dopiero działa!. W okresie letnim, kto ma dostęp do plaży i morskiej wody, też można nacierać się piachem i kąpać się w morzu - tak kilka razy w czasie jednego pobytu na plaży. Też działa, sprawdzone;)
Co do spraw organizacyjnych, to moja dzielna żona oczywiście prała wszystko w 60 stopniach i prasowała przez 2 miesiące, ubrania należy zmieniać codziennie, ale po 3 dniach można je znów założyć. Gdy rodzinka wróciła do formy, spałem sam w śpiworach, codziennie innym, aby przez łóżko, nie zarażać.
Tyle tytułem podsumowania tego przykrego okresu w życiu. Nikomu nie życzę, a jeśli mogę to pomogę. Dlatego się tu uzewnętrzniam, bo szkoda mi słów na to, jak (nie)działa nasza służba (nie)zdrowia. Aż chciałoby się powiedzieć: ludziska, myjta się w gorącej wodzie ale z solą:)
W razie konieczności skontaktowania się ze mną, podaję adres email: jafeMAŁPAvp.pl. Proszę jednak nie nadużywać mojego czasu i nie pytać o głupoty;)
Czystej skóry życzę:)
Jafe