Ja cierpię na AZS od... 6-7 lat i obecnie mam chorobę w fazie remisji, jeżeli wierzyć temu, że nie da się z niej wyleczyć.
Mam nadzieję, że nie będę mieć takich nawrotów jak przechodziłam to na początku, bo to był koszmar, do końca życia zapamiętam uczucie pieczenia na twarzy, jakby moja twarz płonęła od zewnątrz i wewnątrz.
Na szczęście wiem, co ją wywołało - stres związany z egzaminami w szkole na poziomie gimnazjum i liceum więc nie muszę szukać przyczyny drogą eliminacji. Zdarzało się, że objawy się zaostrzały pod wpływem gorąca (lato bywało straszne) i wełnianych ubrań, które podrażniały miejsca zaognione.
Od kilku lat mam jeden sprawdzony krem przeznaczony dla osób z AZS, produkuje go firma La Roche Posay. Ma super właściwości chłodzące, pieczenie znika jak ręką odjął, tylko niestety sporo kosztuje i ma małą pojemność. Ale być może dlatego teraz mam chorobę w fazie remisji, bo stosowałam go przez tyle lat.
Przede wszystkim trzeba pamiętać o nawilżeniu miejsc na skórze i lepiej nie nakładać zwykłych kremów nawilżających, dobrze jest albo poszukać takich z naturalnym składem, bez składników wysuszających, albo emolium, oilatum itd. do kąpieli, bo fajnie nawilża skórę. Latopicu też nie zaszkodzi spróbować