U mnie zatoki zaczęły się 15 lat temu. Nic nie pomagało - najpierw katar z 2 tygodnie trwał, wodnisty i lejący się z potwornym bólem czoła, potem przechodził, wszystko spływało do gardła plus kaszel jakby gruźliczy - aż gardło i płuca bolały. Nic nie pomagało. I tak trwało 2-3 razy do roku, przez ok. miesiąc. Laryngolog stwierdził, że to nie zatoki, tylko katar bakteriologiczny i przepisał m.in. cirrusa, którego tak lubią, a nikomu nie pomaga. Chociaż mówiłam mu, ze już brałam. Na pewno też antybiotyk nie pomaga, bo zatoki to nie wirus.
Po 10 latach w mojej przychodni zatrudniła się lekarka robiąca specjalizację z laryngologii. Powiedziała, że zatoki leczy się tylko sterydami, a jak nie pomogą, zostaje laser. Nie pomogły, więc skierowała mnie do kliniki. Tam zrobiono mi TK zatok - wyszło coś nie tak, wg netu rzadkiego i leczonego laserem, ale laryngolożka stwierdziła odwrotnie - że to częste i "taka uroda". Ale że mam bardzo nisko i bardzo rozszerzone naczynka w zatokach, to jak chcę, może mnie skierować na laser. Poszłam, myśląc, że to będzie coś podobnego do laseru na oczy - kilka razy przed zabiegiem je kropili, więc chociaż potem widziałam, że mi je jakby "piłują" aż wióry leciały, to nic nie czułam. Niestety, tutaj tylko mi patyczek z namoczonym czymś włożyła lekarka do nosa i tyle. Bolało, jak nigdy wcześniej - istne elektrowstrząsy. Ale było warto, pięć lat spokoju - jak tylko katar się pojawiał, wystarczał listek sinupretu i po 3-4 dniach przechodził. Do teraz, więc pewnie trzeba by powtórzyć laser. Ale i tak nieźle było - jak czekałam na swoją kolej kobiety mówiły, że wracają nawet po roku, bo się im tak szybko odnawia..
Sinupret jest dobry, ale nie dla osób z chorym żołądkiem, pewnie przez ziele szczawiu. Za to pierwiosnek na migrenę jest dobry - i rzeczywiście, jak brałam sinupret, to nie bolała głowa. Ale to zioła, więc alergia zawsze może wystąpić.